piątek, 10 lipca 2009

Dzień przed wyjazdem mamy pojechałyśmy znów do Alfamy, tym razem wieczorem, aby usiąść w jednej z knajpek i posłuchać fado na żywo. Wybrałyśmy pierwszą lepszą, sugerując się cenami menu wystawionego przed restauracją i zadowolone weszłyśmy do środka ze świadomością, że za bacalhau (w końcu musiałyśmy spróbować prawdziwego bacalhau!) zapłacimy €8,50. To całkiem dobra cena jak na danie w portugalskiej restauracji. Ale po otwarciu menu okazało się, że ceny są dwa, albo trzy razy wyższe, niż na zewnątrz. Właściwie jest to logiczne, biorąc pod uwagę fakt, że każdy fadista musi dostać za tę noc swoje wynagrodzenie. A w trakcie wieczoru wyszło ich kilkoro, zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Byli zresztą bardzo sympatyczni, zagadywali do nas, a z gitarzystą nawet troszkę pogadałam o tym i o tamtym. ;-) Było naprawdę bardzo miło, bardzo kameralna atmosfera, bacalhau à bras i bacalhau fadista były wyśmienite, a piosenkarze zrobili na nas wielkie wrażenie. Oto prawdziwa Lizbona - Alfama, bacalhau, wino i fado!



Trochę się jednak rozczarowałyśmy na koniec, bo do rachunku dopisano dodatkowe... €25. Oczywiście wyjaśniłam sprawę i nie kazano nam tego płacić. Najstraszniejsze jednak jest to, że te dwadzieścia pięć euro kosztowały przystawki, czyli:
- około 10 plastrów kiełbasy,
- koszyk chleba,
- miseczka zielonych oliwek,
- kilka plasterków sera.

W każdej restauracji na sam początek przynoszą taki lub podobny zestaw i można go zjeść albo i nie, a gdy się zje, doliczają do rachunku zwykle mniej więcej proporcjonalnie to, co zniknęło. Ale najwyraźniej nie tutaj. Sorry, ale kilka kromek chleba za €6, to gruba przesada. Cóż, Alfama jest też pełna turystów (choć nie było ich tam za bardzo widać wieczorem) i pewnie wielu daje się nabrać. Ale my jeszcze nie - z zarobkami w złotówkach za każdym razem przy przystawkach za €25 popukamy się w głowę.

2 komentarze:

  1. Dziękuję i ślę pozdrowienia z Portugalii.
    Tak na marginesie, niezłą muzykę masz na tym blogu. :-)

    OdpowiedzUsuń